W tym roku mamy naprawdę rekordowy wysyp grzybów w Polsce. Chyba nie ma osoby, która nie nazbierała ich chociaż trochę (oczywiście wśród grzybiarzy). Ja miałam już mały epizod grzybowy na początku sezonu w lipcu na Pojezierzu Drawskim. Teraz jeździmy na nasze ulubione podgrzybki do Dłutowa, ale ostatnio prawdziwe grzybowe Eldorado było u moich teściów pod Łodzią. Mój małżonek postanowił zajrzeć do gęstego sosnowego lasku w pobliżu domu, a tu … wszędzie kanie. Oczywiście nazbieraliśmy ich kilkadziesiąt ze trzy razy. Najadła się cała rodzina. Ja już miałam dość kani smażonych à la schabowy, część wysuszyłam w całości. Postanowiłam zrobić jeszcze flaczki z kani i wtedy okazało się, że to jednak nie są czubajki kanie, ale czubajki czerwieniejące, które jak przeczytałam mogą powodować przejściowe problemy trawienne u niektórych osób. Jednak my nic takiego nie odnotowaliśmy. A grzyby są naprawdę bardzo smaczne, niczym nie ustępują kaniom. Może rozmiarem, bo średnica kapelusza czubajki czerwieniejącej rzadko przekracza 20 cm. Możecie o czubajce czerwieniejącej przeczytać np. u Smacznej Pyzy, która jest ekspertką od grzybów w blogowym świecie i naprawdę je poleca. Trzeba tylko uważać na ogrodową odmianę czubajki czerwieniejącej, która może być trująca. Zbierajmy je tylko na terenach leśnych. I pamiętajcie upewnijcie się trzy razy zanim zjecie nieznanego Wam grzyba. Możecie zawsze znieść go do Sanepidu, tam go rozpoznają.
Jak zrobić flaczki z kani lub innych jadalnych grzybów blaszkowych?
(więcej…)