Akcja Zielono Mi Trochę Innej Cukierni zachęciła mnie nie tylko do gotowania zielonych potrwa, ale także do powrotu do blogowania. Postaram się dodawać chociaż jeden przepis w tygodniu. Mam nadzieję, że wytrwam dłużej w tym postanowieniu 😉 Dziś naprawdę poczułam wiosnę. Zostałam w domu, bo moja mopsica miała operację usunięcia kamieni moczowych i trzeba z nią być non stop. Byłyśmy na dwóch spacerkach i widziałam już nawet młode pędy pokrzywy. Nie mówiąc o innym “zielsku” wyglądającym już z każdego kąta 🙂
Dzisiaj Święto Patryka, więc wszędzie króluje zielony kolor, kolor nadziei na lepsze jutro, kolor wiosny. Pomyślałam, że to dobry moment, aby wrócić z przepisami na bloga. Nie mam niestety ostatnio czasu na zamieszczanie tutaj postów. Większą aktywność przejawiam na profilu bloga na Facebooku czy na Instagramie, gdzie Was serdecznie zapraszam 🙂 Postaram się jednak, w miarę możliwości także zamieszczać przepisy tutaj.
Zrobiło się nieco cieplej. Mamy piękną polską złotą jesień. Postanowiłam więc opublikować przepis, który wypróbowałam latem. Zupa świetnie nada się na jesienne, nie tylko te cieplejsze dni, bo jest bardzo pożywna, dzięki fasoli. Przepis pochodzi z książeczki z serii Z kuchennej półeczki tom Zupy Carole Clements, z której przygotowałam już wiele wspaniałych bardzo różnorodnych zup. Ta na pewno przypadnie do gustu wielbicielom kuchni śródziemnomorskiej.
Gdy tylko jestem gdzieś na wyjeździe, to uwielbiam zamawiać English breakfast. Dlaczego? Uwielbiam fasolkę w pomidorach, która jest ich nieodłącznym elementem. Teraz już od dłuższego czasu nie wyjeżdżam, więc zdecydowałam się zrobić sobie taką ulepszoną wersję tej fasolki na śniadanie, bez pozostałych elementów. A idealny przepis znalazłam u Billa Grangera w Nakarm mnie. Fasolka ma nieco ostrą nutę z uwagi na dodatek papryczek chilli. Feta pasuje tu idealnie. Porcja starczyła nam na 2 pokaźne śniadania dla dwóch osób, więc jak chcecie ją zrobić tylko jako dodatek to polecam zmniejszyć ilość składników o połowę.
W niedzielę przygotowałam zupę palce lizać. Zamarzył mi się kapuśniak z młodej kapusty. W sumie nie różni się bardzo wiele od poprzednich moich dokonać, w kwestii składników, ale smak jest po prostu niebiański. Jest aksamitny i aromatyczny. Można też z niego zrobić zupę krem. Ja taką przygotowałam na jego bazie dla mojego syna, który niekoniecznie lubi pływające w zupie “kawałeczki”. Nie jest to może zupa light, ale naprawdę ją polecam z uwagi na smak. Do przygotowania wywaru użyłam zeszłorocznej włoszczyzny i dodałam kilka łodyg selera i natki pietruszki. Byliśmy z mężem zachwyceni rezultatem. Taka zupa sprawdzi się nie tylko w chłodniejszy wiosenny dzień, będzie też idealna do podania jako jedyne danie obiadowe w te cieplejsze dni. Często dodaję do zup z młodej kapusty pomidory, przecier lub koncentrat, ale tutaj cieszę się, że coś mnie powstrzymało przed tym krokiem. Naprawdę wyszła idealna. Ale dosyć już tego bałwochwalstwa. Jak chcecie spróbować, to zapraszam po prostu po przepis.
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Więcej informacji o tym oraz o przetwarzaniu Twoich danych osobowych znajdziesz w POLITYCE PRYWATNOŚCI dostępnej w górnej części naszej strony.
ZgodaDowiedz się więcej