Akcja Zielono Mi Trochę Innej Cukierni zachęciła mnie nie tylko do gotowania zielonych potrwa, ale także do powrotu do blogowania. Postaram się dodawać chociaż jeden przepis w tygodniu. Mam nadzieję, że wytrwam dłużej w tym postanowieniu 😉 Dziś naprawdę poczułam wiosnę. Zostałam w domu, bo moja mopsica miała operację usunięcia kamieni moczowych i trzeba z nią być non stop. Byłyśmy na dwóch spacerkach i widziałam już nawet młode pędy pokrzywy. Nie mówiąc o innym “zielsku” wyglądającym już z każdego kąta 🙂
Dzisiaj Święto Patryka, więc wszędzie króluje zielony kolor, kolor nadziei na lepsze jutro, kolor wiosny. Pomyślałam, że to dobry moment, aby wrócić z przepisami na bloga. Nie mam niestety ostatnio czasu na zamieszczanie tutaj postów. Większą aktywność przejawiam na profilu bloga na Facebooku czy na Instagramie, gdzie Was serdecznie zapraszam 🙂 Postaram się jednak, w miarę możliwości także zamieszczać przepisy tutaj.
Tej wiosny byliśmy w “naszym” lesie już więcej razy niż przez cały poprzedni rok. Jest tam naprawdę pięknie. Cisza, spokój, właściwie cały las dla nas i jego prawowitych mieszkańców. Choć podczas zbioru pokrzywy w ostatnią niedzielę miałam akurat dosyć dużą widownię, czym widziałam, że wzbudziłam zainteresowanie zarówno wśród młodszych, jak i starszych spacerowiczów. Uzbrojona w grube gumowe rękawiczki oraz nożyczki zebrałam pokaźną dość dużą torbę młodych pędów pokrzywy. Później, już w domu, okazało się, że listków mam ok. 100 g… Ale na zupę krem w pełni wystarczyło. I pamiętajcie, wbrew zapewnieniom, jakie widziałam ostatnio w internecie, zerwana pokrzywa nadal parzy. Dobrze, że zrobiłam sobie najpierw test na przedramieniu, zamiast od razu obrywać listki z łodyg palcami… A skąd w ogóle pomysł na zupę? Od wielu lat przeglądając książkę Teresy Cichowicz-Porady Kuchnia skandynawska czy bardziej współczesne książki traktujące o tejże kuchni, napotykałam przepisy wykorzystujące pokrzywę, a planuję w tym roku zorganizować akcję Skandynawskie lato, więc rozpoczęłam powoli zbierać do niej przepisy. Zupę zrobiłam jednak według mojego pomysłu. Intuicja podpowiedziała mi, że zagęszczenie jej ziemniakiem będzie trafione i wyszło naprawdę smacznie. Nawet mój małżonek, który nie lubi “takich wynalazków” przyznał, że wyszła pyszna.
Przepis na tę miałam zapisany na liście “do zrobienia” już od bardzo dawna. Myślałam już o nim kiedyś przy okazji przygotowywania dań z pesto do wspólnego gotowania. Wtedy stanęło na ślimakach z pesto. Teraz w lodówce zalegało mi kilka warzyw z moich szalonych zakupów. Tak muszę się przyznać, że wiosną i latem trudno jest mi przejść obojętnie obok czegokolwiek na targowisku 😉 Miałam kalarepę, seler naciowy, włoszczyznę, cukinię. Dokupiłam szpinak i fasolkę szparagową i miałam już praktycznie wszystkie składniki. Dorodna bazylia także czekała na kuchennym parapecie. Zrobienie tej zupy zajmie Wam trochę czasu i na pewno nie należy do tanich, ale myślę, że jest to bardzo ciekawa propozycja na rodzinny obiad.
Na moim wielkanocnym stole pojawiło się w tym roku kilka nowości. Były między innymi zielone terriny, ze zrobieniem których nosiłam się już kilka lat. Kupiłam wówczas silikonowe formy do pieczenia, w których można uzyskać kształt jajka. Znakomicie nadają się do dekoracyjnych dań z żelatyną. Przygotowałam w nich zielone terriny z brokuła i groszku.
Przepis pochodzi z magazynu Moje Smaki Życia Nr 3/2013.
ZIELONE TERRINY Z BROKUŁAMI I GROSZKIEM
Składniki:
1 opakowanie mrożonych brokułów
1/2 szklanki mrożonego groszku
3 łyżeczki żelatyny
ok. 300 ml śmietany 30%
sól, pieprz
Brokuły i groszek ugotować na parze. Nie gotować ich zbyt długo, tak aby były nie rozgotowane i zachowały żywy zielony kolor.
W 1/4 szklanki wywaru z warzyw rozpuścić żelatynę. Połączyć ze śmietanką.
Zmiksować warzywa blenderem ręcznym dodając stopniowo śmietanę zmieszaną z żelatyną.
Doprawić solą i pieprzem. Jeszcze raz przemielić.
Masę przełożyć do foremek i wstawić do lodówki na kilka godzin, a najlepiej całą noc.
Delikatnie wyjąć terriny z formy. Podawać.
Terriny można zrobić w dowolnych naczyniach, nawet filiżankach. U mnie wyszło 5 w kształcie jaja i jedna właśnie z filiżanki.
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie. Więcej informacji o tym oraz o przetwarzaniu Twoich danych osobowych znajdziesz w POLITYCE PRYWATNOŚCI dostępnej w górnej części naszej strony.
ZgodaDowiedz się więcej